Kilka lat temu mojemu psu zdarzyło się pogonić dzika. Nie było to w lesie, a w mieście, na łąkach, gdzie można zgodnie z przepisami spuścić psa ze smyczy. Nie jestem z tego dumna, ani nawet zadowolona. Przywołałam Lajkę od razu, gdy tylko zauważyłam co się dzieje, ona – wtedy jeszcze młodsza i dużo bardziej entuzjastyczna – zareagowała dopiero na drugą komendę. Dzikowi nic się nie stało, zauważywszy, że pies go nie goni, zatrzymał się i powoli oddalił. Byłam szczęśliwa, że to dużo większe od mojego psa zwierzę nie zrobiło mu krzywdy.
Spotkania z dzikimi zwierzętami
Dzikie zwierzęta żyją coraz bliżej nas. Dziki, łosie, lisy oraz inni mieszkańcy lasu opuszczają swoje siedliska, wkraczają do miasta i coraz częściej spacerują po parkach czy osiedlach nawet w dzień. Może nie jest to dobra sytuacja (szczególnie dla tych zwierząt), ale musimy liczyć się z możliwością, że drogi ich i naszego psa skrzyżują się pewnego dnia. Jest to jeden z powodów, dla których warto ćwiczyć z psem posłuszeństwo w dużych i nietypowych rozproszeniach. Nigdy nie twierdzę, że z każdym psem można wypracować wszystko (zresztą nie zawsze jest to warte swojej ceny), ale dużo częściej niż przypuszczamy możemy wygrać z instynktem naszych czworonożnych myśliwych.
W ubiegłym roku w Kampinoskim Parku Narodowym, idąc szlakiem mijałyśmy łoszaka stojącego około trzech metrów od drogi. Nadchodzący z naprzeciwka ludzie filmowali „małego”, klępa stała kilka metrów dalej. Lajka dzielnie szła przy nodze i chociaż na pyszczku malowało jej się nieme pytanie i prośba o możliwość zapoznania z tym egzotycznym stworzeniem, to nie zrobiła w jego stronę ani jednego kroku. Nie skakała, nie wyrywała się – była na smyczy, ale nie to było najważniejsze. Nie chcę tu pisać o tym jaki fajny i wyszkolony jest Lajson. Wiem, że nie każdego psa można nauczyć takiego zachowania, ale jest też mnóstwo rzeczy, których nie opanuje mój pies. Chodzi mi o to, że gdyby mój pies nie spotykał dzikich zwierząt, czy nie miał możliwości poczucia ich zapachu, to nie miałabym możliwości nauczenia go spokojnej reakcji przy podobnych spotkaniach.
Czy takie spotkania są potrzebne psu i/lub dzikim zwierzętom? Nie. Należy jednak pamiętać, że o ile nie utrzymujemy naszego psa w izolacji od otoczenia, to są nieuniknione, ponieważ psy nam towarzyszą, a inne zwierzęta nie przebywają przez cały czas w lesie, więc warto by obie strony były na nie przygotowane. Nie neguję jednak, że podczas takich kontaktów pies, o ile to możliwe, powinien być na smyczy. Nie zawsze pies będzie na smyczy, ponieważ przepisy nie zabraniają spuszczania psów na terenie całego kraju, a jedynie w określonych miejscach. Trudno więc wymagać od właścicieli psów, żeby byli jeszcze bardziej surowi niż prawo i w ogóle nie puszczali swoich psów luzem. Oczywiście nawet pies nieprowadzony na smyczy powinien być pod kontrolą człowieka.
Zakaz wprowadzania psów do parku narodowego
Ostatnio wśród psiarzy duże emocje wzbudza informacja o planowanym ograniczeniu wstępu z psami na niektóre szlaki w Karkonoskim Parku Narodowym. Podobno ma to być dla dobra zwierząt. Przyznam, że jestem zdezorientowana. W jednej części kraju chcą strzelać do żubrów będących pod ochroną, obok próbują wycinać puszczę, a na drugim końcu nagle przejęli się losem zwierzątek tak bardzo, że chcą je nawet odizolować od psów.
Nie bardzo rozumiem dlaczego do jednych parków narodowych można wejść z psem, a do innych nie. Rozumiem obszary ścisłej ochrony w konkretnym lesie czy parku, wiem też, że występowanie różnych gatunków zwierząt nie jest identyczne na terenie całego kraju. Zakazu wstępu z psem nie rozumiem, ponieważ argumenty przedstawiane przez władze parków na ogół są nieprecyzyjne.
Bywałam z psem w różnych parkach narodowych oraz ogrodach zoologicznych głównie zagranicą i miałam okazje obserwować, że obecność psa nie musi być problemem. Nie, nie było tam pancernej szyby odgradzającej psa od otoczenia, żeby przypadkiem mu nie zaszkodził. Był nakaz prowadzenia czworonoga na smyczy i minimum wiary w to, że nie wszyscy ludzie to świnie i idioci.
Argumenty wykorzystywane do zakazywania wstępu z psami
Jest kilka nieśmiertelnych argumentów, które podają przeciwnicy wstępu z psami przy okazji każdej dyskusji o psach w parkach narodowych czy nawet szerzej – w lasach. Znajdziecie je poniżej, wraz z moim króciutkim, lekko ironicznym komentarzem. Jakie zarzuty, taka odpowiedź, a ja wciąż nie mogę się nadziwić, że niektórzy tak serio.
Hałasowanie
Psy są na ogół cichsze niż ludzie. Czasami trafi się element na czterech łapkach piłujący paszczę non-stop, ale na ogół waży on tyle co szczur, a wstępu nigdzie mu nie zabraniają, bo zawsze jest na „pańci rączkach”. Na pewno psy mniej hałasują niż dzieci, które są bardzo energiczne i emocjonalne, a co za tym idzie piszczą, wrzeszczą i płaczą.
Zakazujemy wstępu dzieciom? Przecież chodzi o dobrostan dzikich zwierząt, więc nie powinniśmy przejmować się takim drobiazgiem jak dyskryminacja.
Brudzenie
Co do brudzenia, to w przeciwieństwie do ludzi zostawiających po sobie bardzo długo rozkładające się opakowania, psy zostawiają dość ekologiczną, biodegradowalną kupę, ale nie to jest najważniejsze. Po psie powinien sprzątać człowiek i nie jest problemem zostawianie czegoś przez psa, ale ludzkie niesprzątanie. Niektórzy wyrzucają na szlaku opakowania po jedzeniu, czy papierosowe pety. Niezręcznie wspominać, że o ile duża część psiarzy sprząta po swoich zwierzakach, to ludzie po defekacji na łonie przyrody raczej po sobie nie sprzątają.
Znów pojawia się pytanie: zakazujemy wstępu osobom z prowiantem, po obfitym posiłku, palaczom… itd.?
Jeżeli można napisać w regulaminie parku, że pies powinien być na smyczy, to słusznym posunięciem byłoby też napisanie obok, że należy sprzątać po psie. Niektórzy mogą nie wpaść na to, że w tym parku, który fizycznie jest lasem, łąką, czy podobnym terenem zielonym też należy sprzątać po psie. Napiszcie im to – warto spróbować.
Atakowanie zwierząt
Psy nie tylko straszą zwierzęta, ale też ganiają je (niektóre zwierzęta mogą paść z wycieńczenia), a gdy dopadną to atakują (zwierzęta mogą paść od ran bezpośrednio lub po pewnym czasie od zdarzenia).
Pies nie da rady ganiać, czy zaatakować dzikiego zwierzęcia będąc na smyczy przyczepionej do człowieka. Ludzie naprawdę nie zabierają na wakacje psów po to, żeby pozwolić im się zgubić podczas chwili zapomnienia w pogoni za np. dzikiem. Zdarza się, że pies ucieknie (zepsuje się jakiś element smyczy lub obroży, ewentualnie smycz wypadnie człowiekowi z ręki), ale to powinniśmy traktować jak każdy inny wypadek. Istnieją też nieodpowiedzialne jednostki, które będą łamać regulamin i swojego psa puszczać luzem.
To co? Zabraniamy wstępu wszystkim nieodpowiedzialnym? Podejrzanym? Tym, którym źle z oczu patrzy?
Zapach
Pies to drapieżnik i jego zapach straszy zwierzęta.
Nie wiem w takim razie dlaczego człowiek, czyli najbardziej groźne i nieprzyjazne innym zwierzętom paskudztwo, nie wywołuje takiego efektu. Na ścieżce, na której są kilometry ludzkiego smrodu (bo umówmy się, że w świecie zwierząt nie pachniemy najlepiej) problemem jest pies. Wspomnijmy też fakt, że w sezonie w wielu miejscach sznur turystów jest gęsty, a zwierzęta nie są tak bardzo głupie jak nam się wydaje i potrafią się nauczyć, gdzie są ludzie i jak ich unikać, jeśli tego potrzebują. Zwierzęta mają też zmysły, które pozwalają im wyczuć i unikać drapieżników. Może jednak taka sarenka jak wyczuje z daleka drapieżnika, to woli paść na zawał, niż oddalić się z tego miejsca.
Pójdźmy o krok dalej: Zakazujemy wstępu ludziom?
Choroby
To prawdopodobnie najtrudniejszy temat. Według niektórych, problemem może być roznoszenie przez psa chorób, które są groźne dla dzikich zwierząt. Jest to też jeden z częstszych argumentów dotyczących nie wpuszczania psów do ogrodów zoologicznych. Wydaje mi się, że psy zabierane na wakacje to zwierzęta kochane, o które właściciele dbają – regularnie szczepione, odrobaczane, widujące weterynarza nie tylko podczas ciężkiej choroby. Poza tym zawsze kiedy oddalam się od domu mam ze sobą książeczkę szczepień i mam nadzieję, że inni ludzie z psami też tak robią, bo inaczej ryzykujemy utratę psa. Chociaż nie wyobrażam sobie, że Lajson mogłaby kogoś ugryźć, to chcę mieć możliwość udowodnienia, że jest zdrowa.
Być może jednak faktycznie domowi pupile roznoszą jakieś groźne choroby, o których ja nie wiem, ponieważ nigdy nie usłyszałam od osób wysuwających ten argument jakie konkretnie choroby by to miały być. Wiem jednak, że psy bywają w lasach, na polach, w parkach i ogrodach zoologicznych, a nie słyszałam dotychczas o pomorze zwierzyny z powodu styczności z wychuchanym domowym psem.
Proszę weźcie pod uwagę, że to, co tutaj napisałam to jest moja opinia. Nie jestem biologiem, ani ekologiem, dlatego mogę polegać jedynie na własnym doświadczeniu i obserwacjach. Bardzo chciałabym posiadać głębszą wiedzę na ten temat, ale do tej pory nigdy nie otrzymałam rzeczowych argumentów od osób chcących zabronić wstępu z psami do lasu, czy innego miejsca. Mam na myśli wyniki badań naukowych, a nie stwierdzenia dotyczące jednostkowych przypadków, albo opieranie się na autorytecie w stylu „profesor uważa, że…”.
Affirmanti incubit probatio, non neganti.
Na facebookowym profilu Karkonoskiego Parku Narodowego w sporze o wstęp z psami, przedstawiciel Parku popełnił między innymi taki wpis: „Zgodnie z zasadą ostrożności potrzebne są dowody na to, że psy nie szkodzą przyrodzie. Jeśli nie ma takich dowodów, w parku narodowym należy zakładać że szkodzą. Czy możesz wskazać dowody, że nie szkodzą?”.
Zgodnie z logiką natomiast nie udowadnia się tez negatywnych, czyli np. nie udowadnia się, że Boga nie ma, należy udowodnić, że Bóg istnieje. Ponieważ udowodnienie, że czegoś nie ma jest kłopotliwe, o ile nie niemożliwe. Rozumiem, że dla dobra zwierząt należy założyć negatywny wpływ obecności psów, ale dobrze by było go zbadać, a nie trwać w takim stanie, który mogę określić jako „na wszelki wypadek”. Osoba, która – również na facebooku – zapytała o dowody naukowe na to, że zapach psa płoszy zwierzynę, została poproszona przez przedstawiciela Parku o „nie sprowadzanie dyskusji do tego poziomu”. Może była to pomyłka i komentarz Parku powinien znaleźć się gdzieś indziej, jeżeli jednak nie, to daje nam wiele do myślenia o postawie jego pracowników.
Traktujcie ludzi jak istoty myślące
Mam taki apel do zarządców parków narodowych: Jeżeli chcecie, żeby ludzie przyjmowali ze zrozumieniem zmiany przepisów, czy ograniczenia w poruszaniu się po obszarach parków, to uargumentujcie je czymś więcej niż kilkoma ogólnikami w stylu: zwierzęta boją się zapachu psów, psy zabijają zwierzęta itp. Ludzie, którzy zabierają swoje psy na wakacje w góry, to ludzie którzy kochają zwierzęta i przyrodę, więc jeśli racjonalnie uzasadnicie zakazy, to na pewno się do nich zastosują i nie będą mieli pretensji.
Lajson w KPN?
Na koniec dodam, że zakaz w Karkonoskim Parku Narodowym nie jest dla mnie uciążliwy – nie byłam tam, nie planowałam też wizyty z psem w najbliższym czasie. Co prawda teraz trochę mi szkoda, bo sprawa zrobiła się głośna, oglądam zdjęcia Parku w internecie i myślę, że może warto by było pojechać tam zamiast w Bieszczady. Jednak gdy będę chciała pojechać z psem w góry, to pewnie wybiorę się do naszych południowych sąsiadów, a jeśli będę miała czas, to może nawet gdzieś dalej. Myślę, że wielu zapsionych turystów postąpi tak, jak ja, czyli zamiast zostawiać psa podczas urlopu, zmieni miejsce wypoczynku. Może nie ma nas tak wielu by „zagłosować portfelem”, a jednak spróbujmy to robić. Nie ze złośliwości, a z powodu braku zgody na traktowanie nas jak osoby nieodpowiedzialne, a czworonożnych członków naszych rodzin jak szkodników.
4 komentarze
Marta
16/01/2017 o 13:12Zgadzam się w 100% z tym, co pisze w artykule. Tu link do petycji, gdzie można złożyć podpis przeciwko tym absurdalnym zakazom. Zapraszam do podpisywania: https://secure.avaaz.org/pl/petition/Minister_Srodowiska_Pan_Jan_Szyszko_Niepodpisanie_nowego_planu_ochrony_Karkonoskiego_Parku_Narodowego/?aEZIIdb
Ewelina
16/01/2017 o 13:18Już podpisane 🙂 Petycję udostępniłam na facebookowym profilu, ale dzięki, że dodałaś ją tutaj. mam nadzieję, że jak najwięcej osób podpisze.
Przewodnik
18/01/2017 o 15:18Pomimo że jestem właścicielem psa i chętnie zabieram go w góry i do pracy (a jestem przewodnikiem górskim), to w kilku miejscach muszę skontrować, lub wyjaśnić.
W niektórych PN psy się wpuszcza, w innych nie. To zależy od parku. Np. w PN Gór Stołowych pieski są mile widziane, ponieważ tam chroni się głównie przyrodę nieożywioną. W Kampinoskim konserwuje się istniejący wiele lat ekosystem. Natomiast w Karkonoszach ten system się obecnie odtwarza, po kilku wiekach intensywnego eksploatowania. Powoli wracają rysie, odnotowano tropy wilków. I jeżeli chcemy, żeby te gatunki zagnieździły się tam ponownie, co jest potrzebne, musimy na nie chuchać i dmuchać. Ryś, kiedy poczuje psa na swoim terenie, ucieknie i będzie unikał tego miejsca. W Karkonoszach szlaki które miałyby podlegać ograniczeniom przebiegają właśnie przez ostoje zwierzyny, która w Karkonosze wraca. Ludzi owszem również czuć, ale psy o wiele bardziej (my wszak nie znaczymy terenu celowo). Nasz zapach może być czasem nawet wabiący, bo człowiek oznacza łatwe pożywienie. Zapach psa, to zapach zagrożenia. Po czeskiej stronie Park pozwala? Czeski KPN jest 7(!) razy większy od polskiego, więc i zagęszczenie ruchu turystycznego jest tam rozłożone bardziej równomiernie niż po stronie śląskiej.
Ewelina
18/01/2017 o 16:22Na początek napiszę dla jasności, że moje pytania i uwagi wynikają z ciekawości, a nie ze złośliwości i będę wdzięczna jeśli ktoś bardziej obeznany z tematem mi odpowie 🙂
Pamiętam lata reintrodukcji rysia w Kampinoskim Parku Narodowym, jednak nie pamiętam obostrzeń przepisów związanych ze wstępem do tego parku. Czy istniały takie? Faktycznie warunki w Kampinosie dla rysiów są słabe, ale mała populacja (nie wiem czy możliwa jest większa ze względu na ograniczony obszar tego lasu) cały czas się utrzymuje. Gdyby rysie Kampinoskie uciekały z terenów z powodu psów, to z Kampinosu zadeptanego przez warszawiaków i ludność okolicznych miejscowości, w których to obu grupach wiele osób wybiera spacery z psami, musiałyby zniknąć.
Ponad rok temu pojawiły się też w Kampinosie wilki.
Odnoszę się do tego parku ponieważ znajduje się najbliżej, ale też najlepiej go znam. Stąd właśnie moje przekonanie, że zwierzyna potrafi się przystosować do panujących warunków. Rozumiem ograniczenia wstępu podczas odchowu młodych, bo myślę, że to faktycznie może pomóc.
Jeżeli chodzi o wilki, to dla nich psy akurat mogą oznaczać „łatwe pożywienie” 😉
Czy można porównywać te dwa parki i te dwie sytuacje? Jeżeli nie, to dlaczego?