Opinie Szkolenie

Wykształcenie czy doświadczenie?

Psi szkoleniowcy bardzo różnią się od siebie – nie tylko w kwestii posiadanej wiedzy i umiejętności – to jest oczywiste, ale również poglądów i stosunku do zwierząt. Nawet uczęszczając na te same studia, korzystając z tych samych szkoleń i kursów ludzie potrafią wynieść z nich zupełnie inne wiadomości i wartości. Nie jest to dziwne, w końcu różnimy się od siebie. Coś innego może nas nurtować, inspirować – przyciągać i skłaniać ku jednym poglądom i konkretnym metodom, a do innych całkowicie zniechęcać.
Niektórzy tworzą swoje własne metody (ich ocenę na razie pozostawmy), inni dorabiają do szkolenia ideologię – nierzadko bardzo medialną.

Całkiem sporo można przeczytać na temat tego, czym się kierować wybierając szkołę dla psów oraz czym powinien charakteryzować się dobry szkoleniowiec. Od czasu do czasu napotykam się w Internecie na słowne przepychanki dotyczące tego, czy ważniejsze jest doświadczenie, czy wiedza zdobyta na studiach i kursach. Wiele osób przedkłada umiejętności praktyka nad zgromadzone „papierki”. Dyskutanci jednak swoją argumentację nierzadko opierają na dowodach anegdotycznych. Można się domyślać, że osoba z dużym doświadczeniem ma większe szanse znać podobny przypadek do naszego i szybciej znaleźć rozwiązanie, z drugiej strony osoba lepiej wykształcona może łatwiej znaleźć nietypowe rozwiązanie problemu mając łatwiejszy dostęp do różnorodnych źródeł. Co więc jest ważniejsze?

Zacznijmy od tego, że na ogół dostrzegamy istotność podbudowy teoretycznej (zdobytej wiedzy), na której opiera się swoje działania w zakresie szkolenia psów*. Moim zdaniem potrzebujemy również nadbudowy, która porządkuje wiedzę, zbiera ją w pewien spójny system oraz jest krytycznym namysłem zarówno nad nią jako całością, jak i jej poszczególnymi elementami, ponieważ owa wiedza powinna być złożona z kilku elementów, nie wykluczających się, a jednak wymagających opracowania.

 

Nauka

Wielu szkoleniowców chwali się tym, że swoją praktykę opiera na wynikach badań naukowych. Dla racjonalisty brzmi to świetnie – wykorzystywanie wiedzy naukowej, czyli tego co zostało wnikliwie zbadane. Jeśli naukowcy coś przebadali, pięknie statystycznie opracowali wyniki i w dodatku opublikowali w czasopiśmie naukowym, to przyjmujemy, że to, za czym się opowiadają jest pewne i jako takie włączamy do naszego systemu wiedzy. W pewnym sensie tak jest.

Wydaje się, że większość właścicieli psów, a nawet szkoleniowców, nie zdobywa jednak wiedzy poprzez lekturę publikacji naukowych czy podręczników akademickich, ale uczy się z książek popularnonaukowych albo poradników. W ten sposób otrzymują informacje dodatkowo przetworzone przez autora książki. Nie zawsze jest złe – dopóki autor opracowania całkowicie nie myli badań, może być nawet lepsze. Często jest to z korzyścią dla czytelnika, ponieważ skomplikowane badania są przedstawione w uproszczonej formie, w sposób ułatwiający ich zrozumienie.

Opracowania mają jednak ten minus, że zawsze będą pojawiały się z opóźnieniem w stosunku do artykułów naukowych, których publikacja również nie odbywa się od razu po przeprowadzeniu badania (istnieją co prawda wyjątki uznanych w danej dziedzinie naukowców, którzy nie mają problemu z publikacją swoich prac). Biorąc pod uwagę, że większość artykułów naukowych oraz dobrych książek popularnonaukowych na nich opartych o tematyce związanej z zachowaniem, możliwościami i szkoleniem psów pisana jest w języku angielskim i ewentualnie później wydawana w języku polskim, otrzymujemy kilka lat opóźnienia w zdobywaniu wiedzy z książek. Z tej opresji ratuje nas w pierwszej kolejności internet przynosząc na różnych stronach (gazet, z ciekawostkami, propagujących naukę itp.) najnowsze wiadomości ze świata nauki podane w sposób mniej lub bardziej rzetelny, ale na ogół przystępny.

Dodatkowo często zapominamy, że w nauce – systemie wiedzy (jak we wszystkim) mogą pojawić się błędy. Oczywiście nie można wszystkiego odrzucać – w ten sposób cały czas stalibyśmy w miejscu, w ogóle się nie rozwijając i nic byśmy przez to nie osiągnęli. Jednak warto zawsze troszkę wątpić tzn. przyjmować nowe stwierdzenia z odrobiną krytycyzmu. Mam wrażenie, że obecnie zbyt entuzjastycznie podchodzimy do samej nauki, często przy okazji myląc ją z ubraną w naukowe szaty (np. terminologię) pseudonauką. Chciałabym myśleć, że to będzie się zmieniać, ale kilka silnych i dobrze widocznych nurtów przeczących zdrowemu rozsądkowi (niezwiązanych z psami) przemawia za tym, że nie.
Nadzieję niesie coraz większa liczba osób próbujących popularyzować naukę i uczyć unikania błędów poznawczych. Uważam, że w tej materii warte zauważenia są m.in kampania A dowodzik jest? oraz blog To tylko teoria.

 

Doświadczenie

Z jednej strony doświadczenie jest nie do przecenienia. Im więcej pracujemy z psami, im więcej różnych psów spotykamy na naszej drodze, tym większe są nasze szanse na zdobycie praktycznych umiejętności i poznanie faktycznie działających metod pracy z psami. Mamy w ten sposób możliwość nie tylko poszerzania wiedzy – każdy pies jest przynajmniej odrobinę różny od pozostałych – ale też wzbogacania warsztatu – wymyślania nowych rozwiązań (problemów, czy też technik szkoleniowych) dopasowanych do psa i sprawdzania, co w danym przypadku jest najskuteczniejsze.

Pewnie nie zawsze nasze doświadczenie i działanie będzie zgodne z opiniami wygłaszanymi przez naukowców. Co jest zrozumiałe, bo doświadczenie potoczne wyprzedza naukę i potrzeba czasu, aby naukowcy wpadli na pomysł badania danego zagadnienia i udowodnili to, co praktycy wykorzystują i uważają za prawdziwe od dawna. Naukowcy zawsze też bardzo ostrożnie wypowiadają się na tematy, które nie zostały dokładnie przebadane.

Z drugiej strony jest w działaniu praktyka pewna pułapka. Posłużmy się obrazowymi przykładami osobników bez rzetelnej wiedzy. Prawie każdy trafił kiedyś podwórkowego eksperta, który psy ma od zawsze i doskonale się na nich zna. Znane są też przypadki ekspertów-celebrytów, którzy mając talent do zajmowania się psami dorobili do swoich działań ideologię (tak, to zdarza się również w Polsce). Prawdziwy problem na dużą skalę powstaje, kiedy tego typu osoby zaczynają indoktrynować innych ludzi. Ich uczniowie niekoniecznie muszą mieć mniejszą wiedzę o psach, wystarczy, że mają mniejszą siłę przebicia, czy mniej pewności siebie. Oba typy „ekspertów” mają swoje metody, zapewne w wielu przypadkach skuteczne. Należy zwrócić uwagę, że to nie są ludzie, którzy coś wymyślają (chyba, że intrygującą otoczkę do swoich pomysłów). To osoby czerpiące ze swojego doświadczenia – z tego, co w spotykanych przez nich przypadkach okazało się skuteczne.

Wiedza potoczna oparta na doświadczeniu i zdrowym rozsądku nie zawsze pokazuje nam najlepsze rozwiązania. Nie zawsze to, co skuteczne, okazuje się optymalne i etyczne. Może się zdarzyć się tak, że doświadczenie nas zwodzi. To, że coś działa niekoniecznie oznacza, że jest najlepsze dla psa i jego właściciela – nawet jeśli działa szybko. W tej materii szczególne niebezpieczne jest niezrozumienie psiej mowy ciała oraz psich potrzeb.
Czasami poznanie potoczne nas zwodzi i okazuje się, że z obserwacji otaczającego nas świata wyciągamy po prostu błędne wnioski, tworzymy nieistniejące prawa oparte na prawidłowościach, które są iluzją.

Ponadto potrzebujemy odpowiedzi nie tylko na pytanie: co działa? – bo czasami tylko wydaje nam się, że konkretna rzecz, którą robimy, faktycznie powoduje zmianę – ale również: dlaczego to działa? Oraz: jak to działa? Biorąc pod uwagę samo doświadczenie, skazujemy się na domysły w tych kwestiach. Tak więc nasze doświadczenie powinniśmy cały czas konfrontować z wynikami badań naukowych. Obie te sfery powinny wzajemnie się kontrolować.

 

Filozofia

Szkolenie psa to nie jest nauka ścisła. Oczywiście warto znać m.in. teorię uczenia się itd., aby wiedzieć jak to działa, warto też wypracować pewne własne tricki szkoleniowe. Pamiętajmy jednak, że pies jest specyficznym gatunkiem, więc całość szkolenia (w tym wychowania) opiera się na komunikacji, a ona jest płynnym procesem. Dlatego poza tym, o czym już wspomniałam, pomocne nam będzie coś jeszcze.
Pisząc filozofia nie mam na myśli abstrakcyjnych, oderwanych od rzeczywistości rozważań, a pewnie wiele osób wyobraża ją sobie w ten sposób. Na pewno też nie jest ona nieustannym roztrząsaniem wciąż tego samego, czy wynajdywaniem wydumanych problemów.
Chodzi mi o krytyczny namysł, czyli to, co powinno wiązać zdobytą wiedzę i doświadczenie w spójny system oraz jednocześnie kontrolować oba te elementy. W tym celu powinniśmy wykorzystać wszystkie możliwości, jakie posiadamy: zarówno wiedzę o psach, wiedzę ogólną, jak i informacje z zakresu metodologii nauki, ale też nasze zdolności – na przykład analityczne.

Prawdopodobnie każdy człowiek szkolący psy (mam tu również na myśli tzw. „świadomy właściciel psa”), który zgromadził pewien zasób wiedzy wystarczająco duży, by ułożyć z niego system, mniej lub bardziej świadomie tworzy swoją filozofię. Na początku być może przyjmując w całości poglądy szkoleniowca, który najbardziej go przekonuje. Z czasem, poszerzając swoją wiedzę, modyfikuje niektóre elementy swojej filozofii albo całkowicie ją przewartościowuje. Ważne, aby całość oprzeć na mocnych podstawach, nie pozwalać sobie na brak obiektywizmu oraz stale rewidować i aktualizować swoją wiedzę.

* Pisząc „szkolenie” mam tu na myśli uczenie psa w szerokim znaczeniu – zarówno naukę konkretnych nowych umiejętności, jak i wychowanie.

 

 

 

Może Ci się spodobać

3 komentarze

  • Odpowiedz
    Adrian Grabarek
    30/01/2018 o 08:59

    Wydaje mi się, że życie w zgodzie z psem i ze samym sobą jest jakimś kluczem do sukcesu i mimo wszystko uda się to zrealizować. Potrzeba jeszcze czasu i trochę pokory, słuchania innych (nie zawsze mających rację), ale słuchania, edukowania się i oddzielania opinii od faktów. To trudne, ale niektórym się udaje i takie osoby właśnie podziwiam.

  • Odpowiedz
    Psie internety - Styczeń - Życie z Psem
    31/01/2018 o 09:02

    […] Filozof i pies – wykształcenie czy doświadczenie – bardzo ciekawy wpis odnośnie szkolenia psów. O różnicy pomiędzy różnymi szkoleniowcami oraz o kwestii wykształcenia oraz doświadczenia. Muszę napisać też, że to blog, który dopiero odkryłem i na pewno postaram się częściej czytać. Zazwyczaj nie lubię blogów powiązanych z psimi szkoleniowcami, bo zawsze wydaje mi się, że tak tworzą swoje wpisy, żeby dać jak najmniej wartości merytorycznej, a jak najwięcej zachęcić do wzięcia udziału w szkoleniu. Filozof i pies taki nie jest – tekst napisany bardzo merytorycznie i ciekawie. […]

  • Odpowiedz
    Susan
    03/06/2018 o 12:14

    Tak czytam o twojej piesie (w zakładce) i jej smuteczkach i strasznie przypomina mi mojego piesa. Czasem mam wrażenie, że mój też ma jakiś ból istnienia, ciężko go rozbawić, smędzi często, wzdycha i w ogóle jest taki delikatniusi (chyba ma to po mnie ;-;), że nawet emocjonować się przy meczu nie wolno. I tak od maleńkości w sumie. Ale codziennie mówimy mu jaki to on jest wspaniały, najsmrodliwszy i w ogóle super pies i jakoś wspólnie egzystujemy 😀 U nas tylko jajka dochodzą, więc jest trochę inaczej, ale pracuję nad jego pewnością siebie, żeby w końcu i jajka nie były mu potrzebne ;p

Zostaw odpowiedź

Proszę uzupełnić poniższe działanie: *