Jesteśmy rodziną, której trudno usiedzieć w jednym miejscu i jeśli mamy trochę wolnego czasu (za wiele go nie mamy, ale kto w dzisiejszym świecie ma) to zaraz gdzieś wybywamy. Lubimy podróżować. To znaczy ja bardzo lubię, Najlepszy Mąż prawdopodobnie jeszcze bardziej, a Lajson najbardziej na świecie lubi kiedy rodzina jest w komplecie. Rzadko się zdarza żebyśmy nie zabrali piesy ze sobą, ponieważ my też wolimy, kiedy nasz model 2+1 się nie rozdziela. Wycieczka bez psa jest na pewno łatwiejsza do zorganizowania, ale o ileż mniej ciekawsza.
Jednym z podstawowych akcesoriów, które warto zabrać nawet w najkrótszą podróż, jest psia miska.
Nie wiem do końca dlaczego, ale od dłuższego czasu towarzyszą nam składane, silikonowe miski Trixie (kupuję ciągle takie same, bo notorycznie je gubię), chociaż nie uważam ich za wyjątkowe pod jakimkolwiek względem. Jeśli chodzi o wygląd: nie jest ani ładna ani brzydka – jest to zwyczajna niczym niewyróżniająca się składana miska. Wszystkie, które miałyśmy były w kolorze czerwonym, ale dostępne są również niebieskie. Produkowane są w kilku rozmiarach – my kupujemy najczęściej takie o pojemności 0,5 litra (średnica ok. 14 cm, wysokość ok. 6 cm). Ich cena (tak jak wszystko inne) jest przeciętna – koszt półlitrowej to ok. 25 złotych.
Miski Trixie są miękkie i łatwo się je składa, ale jeśli tylko niechcący się je trąci, to wylewa się z nich woda, a psy bardzo często przez przypadek następują na nie i samodzielnie je składają. Oprócz tego, bardziej zabawowym psom może spodobać się miękka guma, którą niestety dość łatwo uszkodzić psim zębem i nieodwracalnie zniszczyć miskę – w ten sposób straciliśmy jedną z naszych, poświęcając ją dla uciechy goldena. Dodatkowo nie jest łatwo ją przenieść za małe uchwyty, ponieważ lekko wygina się i sprężynuje pod ciężarem wody. Natomiast po napojeniu psa, gdy ją składamy nawet, gdy dobrze ją wytrząśniemy, woda pozostaje w szczelinach, więc lepiej nie wrzucać jej do torby, jeżeli nie chcemy zamoczyć zawartości. Można oczywiście miskę wytrzeć lub – wersja dla leniwych – przypiąć np. do pasa lub plecaka wykorzystując dziurki w uchwytach.
Na jej niekorzyść działa cena ok. 65-70 złotych. Nie bardzo podoba mi się też, że w przeciwieństwie do misek silikonowych, które rozszerzają się ku górze, lub niektórych materiałowych o takiej samej średnicy w każdym punkcie, ta miska zwęża się ku górze. Nie wydaje mi się, żeby utrudniało to psu picie (o ile dobierzemy odpowiedni rozmiar) jednak dla bardziej delikatnego psa może być nieprzyjemne.
UPDATE: Miska jest fantastyczna, wygodna do noszenia i rozłożenia – towarzyszy nam na wszystkich pieszych wycieczkach.
Naszym najnowszym łupem jest składana miska zakupiona „niechcący” w Auchan. Pierwszą jej zaletą, którą spostrzegłam była cena: bodajże 9 złotych i 90 groszy. Moim zdaniem to bardzo tanio. Doceniłam też różowy kolor (nielubiących różu uspokoję, że jest też wersja niebieska) i otwory w kształcie serduszek, dzięki którym można miskę zahaczyć i powiesić. Jej średnica to ok. 19,5 cm, wysokość ok. 6 cm. Prawie cała wykonana jest z silikonu, poza górną częścią z tworzywa sztucznego, dzięki czemu uchwyty (mała rzecz, a cieszy) nie wyginają się kiedy napełnimy ją wodą. Muszę przyznać, że wydaje się być bardziej solidna od miski Trixie. Silikon jest twardszy i o wiele trudniej się ją składa, co moim zdaniem jest zaletą – jest szansa, że pies średniej wielkości nie złoży jej przez przypadek.
Moim zdaniem osobom często podróżującym samochodem wygodnie będzie, gdy zaopatrzą się w dodatkową miskę do auta. Powinna być niewielka, lekka, ale mocna i niekoniecznie składana (nawet lepiej, jeśli będzie normalna). My tak zrobiliśmy i teraz, gdy zatrzymujemy się gdzieś na dłuższy postój, mogę ustawić picie dla Lajki i nie muszą się martwić, że zaraz ktoś niechcący je przewróci. Naszą miskę nabyłam w zoologicznej sieciówce za kilkanaście złotych – całkowicie spontanicznie (jak to często bywa w naszym przypadku). Jest metalowa, co wydaje mi się bezpieczniejszym wyborem niż miska plastikowa, którą o wiele łatwiej połamać. Ma wszystkie cechy, które wymieniłam jako przydatne, a oprócz tego jest podgumowana dzięki czemu dobrze trzyma się podłoża. Wybrałam pasujący do używanej przez nas samochodowej psiej maty czerwony kolor. Dla nas ta dodatkowa miska jest strzałem w dziesiątkę: wcale nie zabiera miejsca w aucie, a niezależnie od tego czy jesteśmy na dłuższej, czy krótszej wycieczce, ani czy odpoczywamy na parkingu, czy w restauracji, mamy ten komfort, że nie musimy ani prosić o wodę dla psa, ani nerwowo szukać turystycznej miski w bagażach.
UPDATE: Niestety kiedy w miska zardzewiała, kiedy na dłużej pozostawiłam w niej wodę.
5 komentarzy
Shusha Schroniskowy Spaniel
24/08/2015 o 22:24My również posiadamy różową miskę, ale zakupioną w Auchan. Szczerze mówiąc zabieram ją na każdy wyjazd, gdziekolwiek. Jest bardzo stabilna, trwała, nadaje się świetnie jako wyjazdówka – stacjonarna -> tak jak wspomniałaś 😉 Zamierzam kupić jeszcze jedną mniejszą wyjazdówkę na karmę .
filozof
27/08/2015 o 18:53O widzisz, uświadomiłaś mi, że ja też kupiłam w Auchan – zaraz poprawię.
Marta K
25/08/2015 o 08:04My uwielbiamy te miski silikonowe, faktycznie łatwo ją psu samemu złożyć, ale wystarczy trochę przypilnować i jest okej. Baardzo podoba mi się ta z Ruffwear, ale niestety cena kosmiczna, a to jednak tylko miska 😉
filozof
27/08/2015 o 18:55Tak, u mnie też silikonowe wygrywają jako poidła na większość okazji.
Moim zdaniem też Ruffwear przesadza – no niby wodoodporna, ale jednak szmata 😉
Anonimowy
06/04/2016 o 11:21Ja kupiłam śliczną miseczkę dla mojej Grażyny w bowl&bone bardzo ładna. Czasami się zastanawiam czy teraz pisaki to nie mają ładniejszych rzeczy niż my sami.